piątek, 10 kwietnia 2015

O bliskości, wygodzie i kompletowaniu stosów czyli...chustonoszeniu

Zalety noszenia w chuście odkryłam kiedy Córka Średnia była jeszcze niemowlęciem. Nosiłam ją sporo i obie bardzo to lubiłyśmy. Chusta pozwala na niesamowitą bliskość, dziecko wtulone w rodzica, słuchające bicia jego serca i jego głosu opowiadającego mu o świecie. Zamiast fragmentu nieba czy budki wózka ogląda to wszystko co chcemy mu pokazać, a kiedy jest zmęczone, ma już dość wrażeń, wtula się w nas i zasypia. Ruch i bliskość działają kojąco na bóle, niepokoje, dają poczucie bezpieczeństwa. Są też i inne zalety, bardziej praktyczne. Chusta jest wygodną metodą transportu dziecka, nie trzeba obawiać się z nią schodów, spaceru po plaży czy podróży tramwajem... Pozwala mieć wolne obie ręce, co przy posiadaniu więcej niż jednego dziecka staje się wręcz niezbędne, nieocenione i niezastąpione w czynnościach dnia codziennego.To dzięki chuście udaje mi się ugotować obiad czy powiesić pranie, dzięki chuście mogę biegać za rowerkiem biegowym Córki Średniej, huśtać ją na huśtawce czy po prostu poświęcić jej czas i uwagę, kiedy Niemowlę zamotane i przytulone do mnie błogo zaśnie... Kiedy Córka Średnia była mała chusta miała dla mnie dokładnie takie znaczenie, praktyczne, pozwalała nam na bliskość, ale chustę miałam jedną i to mi całkowicie wystarczało. Nasza Natibaby Kalahari była cudnie złamana, okropnie długa, w neutralnych kolorach. Była z nami m.in. na Fuerteventurze, Kos, niezliczonych spacerach i wyjściach mniejszych i większych. Dopiero przy Niemowlęciu odkryłam, że chusty są też piękne, produkowane przez różne firmy, niekoniecznie w pasy, mają różne domieszki, różną nośność i przede wszystkim, że można mieć więcej niż jedną! Mój stosik nie jest zbyt duży, ale wszystkie chusty uwielbiam:) A polowanie na nowe bardzo wciąga...


Chusta Natibaby Kalahari świetnie sprawdziła nam się podczas wakacji z 4- miesięczną Gabrysią na Fuerteventurze. Wiązanie: kieszonka.


Ta sama chusta, ta sama córka, inne wakacje i inne wiązanie. Tu wyspa Kos i wiązanie:podwójny x.


Chusta Little Frog Piaskowy Agat i Helenka zamotana w plecak prosty z wykończeniem tybetańskim, na kręgielni.


 Chusta Yaro La vita Emerald nosi Helenkę podczas spaceru w palmiarni.

Znów Yaro La vita Emerald, tym razem na słonecznej plaży Sozopola, Bułgaria. 




Chusta Indio zinnober natur z wełną i wiązanie: plecak z koszulką.


 Chusta indio cranberry i inne wykończenie wiązania.


 Chusta Little Frog labladoryt z bambusem uśpiła Helenkę w Kinder Parku.


 Chusta Yaro butterflies dark blue na wczesnowiosennym spacerze w lesie.
 


 Oscha Baltica z konopiami (specjalnie utkana dla polskiej grupy chustowej, a przez Córkę Średnią nazywana chustą w "kapuściane głowy").


Chusta Bebelulu rapalu, która przeważnie pełni u nas rolę hamaka.


 Gabrysia też próbuje chustonoszenia na swoich lalkach.


Tata też lubi nosić, ale zdecydowanie woli Tulę niż motanie chusty. Tula humming birds blue.


Tula grey zig zag i spacer w lesie. Deszcz nam nie straszny!


3 komentarze:

  1. Sama wpadłaś na pomysł plecenia chust, czy jest jakiś specjalny sposób? Opisujesz na hamak na plecak? Mega wygodne ale zamotanie wydaje się być... zamotane ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamotanie może i jest trochę...zamotane, ale z pomocą dobrego doradcy chustowego i w wyniku codziennego praktykowania staje się dużo łatwiejsze:) Polecam! Aaaa, hamak to hamak - tradycyjnie rozpięty między dwoma przedmiotami (u nas łóżkami dzieciaków), a wiązanie na plecach to tzw. plecak prosty (tu na zdjęciu z wykończeniem tybetańskim akurat). Sama chust nie plotę oczywiście, chodzi pewnie o ich wiązanie, tak? Są specjalne sposoby wiązania, to się zgadza. Na zdjęciach akurat: kieszonka, podwójny x i plecak prosty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że są to jakieś nadzwyczajne umiejętności manualne ;-)
      Super sprawa z tymi chustami

      Usuń