czwartek, 26 marca 2015

Kształt jest ważny czyli o pierwszych posiłkach BLW

Udało się - moje Niemowlę skończyło 6 miesięcy, całkiem nieźle siedzi i wykazuje ogromne zainteresowanie rodzicielskim talerzem, a nawet próbuje z niego "podkradać"! Teraz nadszedł zatem czas na początek BLW i zaproponowanie pierwszych stałych pokarmów. Bardzo ważne jest, aby jedzenie, które zaproponujemy dziecku miało taki kształt i rozmiar, żeby mogło sobie ono z nim poradzić, bez trudu chwycić i podnieść do buzi. Dzieci, które są na początku swojej przygody z BLW używają zazwyczaj całej dłoni, żeby podnosić przedmioty. Na chwyt szczypcowy i umiejętność podnoszenia drobnych przedmiotów trzeba jeszcze trochę poczekać... Jak, więc powinno wyglądać jedzenie, które podajemy dziecku na tym etapie? Kawałki z pewnością nie powinny być zbyt małe, w przeciwnym razie, podniesienie ich będzie dla dziecka trudne, a ono samo będzie się przy tym niepokoić, złościć, frustrować... Nie powinny one także być zbyt krótkie, gdyż niezwykle ważne jest, aby już uchwycony w niemowlęcą dłoń kawałek jedzenia wystawał poza nią. Dziecko początkowo zaciska jedzenie kurczowo w pięści i nie jest w stanie nawet lekko jej otworzyć,żeby wyjeść tego, co jest w niej schowane, dlatego proponowane kawałki powinny być od tej pięści dłuższe. Dłuższe jedzenie daje też większą szansę na trafienie nim do ust;) Z drugiej strony kawałki nie powinny być też zbyt grube czy szerokie, gdyż wtedy dziecku trudno zamknąć wokół nich dłoń. Idealnym kształtem przy rozpoczynaniu przygody z jedzeniem są paluszki (tudzież: słupki, pałeczki czy wałeczki) o długości około 5-7 centymetrów. Można w ten sposób przygotować i podać dziecku warzywa, owoce, a nawet uformować tak rozgotowaną kaszę czy mięso. Na inne kształty wkrótce też przyjdzie czas i dziecko chętnie zacznie eksperymentować z kulkami, placuszkami, kwadracikami,a za jakiś czas jego fascynację wzbudzać będzie np. gonienie zielonego groszku... Warto wykorzystać ten początkowy etap rozszerzania diety i zapoznać dziecko najpierw ze smakiem warzyw, a ze słodkimi owocami poczekać jeszcze troszkę. Słodki smak i tak z pewnością zdąży pokochać;) Przygotowując warzywa dobrze jest ugotować je (np. na parze) al dente, ponieważ kiedy za mocno je rozgotujemy dziecko najzwyczajniej w świecie zrobi z nich papkę, kiedy będzie chciało je chwycić. Udało mi się w ten sposób zmarnować cukinię, która ściśnięta przez Niemowlę zamieniała się w mokrą breję, ech... Z drugiej strony warzywa zbyt twarde, będą zbyt trudne do nadgryzienia, ale z doświadczenia wiem, że pozbawione zębów, 6 miesięczne dziecko poradzi sobie i z surowym jabłkiem i z podgotowaną na parze marchewką. Świetnie, od początku, sprawdzają się też brokuły czy kalafior, które mają twardsze łodyżki, spełniające rolę naturalnej "rączki" do trzymania. Smacznego!











niedziela, 1 marca 2015

O mówieniu, że "Nic się nie stało", lekceważeniu emocji dzieci i upadku z sanek w błoto

Korzystając z tego, że spadł śnieg byłyśmy ostatnio na długim spacerze. Niemowlę, zamotane w chustę, ukryło się pod moją kurtką, Córka Średnia zajęła miejsce na sankach.  Świeciło słońce, śnieg skrzypiał pod butami, nosy miałyśmy czerwone, a Córka Średnia zjeżdżała z naprawdę dużej górki i za nic nie chciała iść do domu. Wracałyśmy więc powoli, śnieg miejscami zaczynał przypominać już mokrą breję, a Córka Średnia twardo na sankach... No i stało się - sanki się przewróciły, a ona... bach...w to błoto. I w płacz. Ludzie się patrzą, ja ją zbieram i mówię:
- No już. Nic się nie stało!
Odruchowo tak. Z rozpędu. Z przyzwyczajenia. A nie powinnam. Bo stało się przecież, prawda? Stało się całkiem wyraźnie nawet, skoro ona cała ubłocona taka, wystraszona, zapłakana, a sanki przewrócone. Często tak mówimy do naszych dzieci niestety. Gdy one coś przeżywają, gdy płaczą, gdy się przewrócą, coś zgubią, pokłócą się z kimś... Mówimy "Nie płacz", "Nic Ci nie będzie" "Nie histeryzuj", "To nic takiego", "To nie jest powód do płaczu" i wiele podobnych rzeczy. Ciekawe czy my, dorośli, chcielibyśmy coś takiego usłyszeć od naszych najbliższych, gdy będziemy zwierzać się im z ważnych dla nas problemów? Dzieci mają inne trudności, inne ważne sprawy, które nam mogą wydawać się błahostkami....Dla nich wiążą się jednak z trudnymi emocjami - ze smutkiem, żalem, rozczarowaniem, strachem czy złością. Powinniśmy pomóc dziecku przeżyć te emocje, dostrzec je i nazwać, wesprzeć dziecko w poradzeniu sobie z nimi, a nie negować czy ignorować to co ono czuje, lekceważyć emocje, które ono przeżywa. Płacz jest przecież naturalną reakcją na trudną sytuację i czasem potrzebuje go też każdy z nas.

Ja, tego dnia, po chwili się zreflektowałam i powiedziałam do płaczącej, ubłoconej Córki Średniej:
-Och, spadłaś z sanek! I wpadłaś w błoto.Widzę, że płaczesz. Chyba bardzo się wystraszyłaś?
- Mhmmm - chlipnęła mi w mankiet. - Ale było bams! - dodała po chwili i zaczęła gramolić się z powrotem na sanki.