wtorek, 25 listopada 2014

Nasze BLW

-Uwaga, uwaga, do tunelu zbliża się pociąg! Proszę umożliwić wjazd wagonikom! - tak karmiony był mój 10-letni dziś syn. Obecnie straszny z niego niejadek. Bojkotuje ryby, wiele rodzajów warzyw, jajka. Ja w dzieciństwie karmiona byłam...przez sen, a moja mama opowiada o tym jako o koszmarnej misji uratowania mnie przed zagłodzeniem. Moje wspomnienia są równie koszmarne, dlatego kiedy usłyszałam po raz pierwszy o BLW zaintrygowała mnie ta koncepcja. Bez papek? Bez wciskania jedzenia łyżeczką? Początkowo nie umiałam sobie tego wyobrazić. Mój mąż pukał się w głowę, o babciach nie wspominając. Pomogła mi...córka. Sama dokonała wyboru, w wieku 6 miesięcy, podkradając mi chleb z talerza:) Kiedy próbowałam nakarmić ją musem jabłkowym zaczęła go wypluwać, przyssała się za to do okrutnie kwaśniej papierówki. Tak zaczęłyśmy stosować BLW! Teraz nie wyobrażam sobie, żeby Gabrysia mogła jeść inaczej. Ona wprost uwielbia posiłki, różnorodne konsystencje, możliwość dotknięcia jedzenia i włożenia go do ust. Samodzielnie. Ja też to uwielbiam:) Chwile, kiedy siadamy do posiłków i możemy się nimi cieszyć!

 

4 komentarze:

  1. Chyba sporo mam, które się psychicznie namęczyły z karmieniem pierwszego dziecka, poszukuje lepszych metod i odkrywa BLW kiedy pojawia się druga dzidzia... Może dopiero przy drugim dziecku umiemy bardziel "wyluzować" i zaufać swojemu instynktowi. Mam nadzieję, że nasze blogi dotrą do paru takich zestresowanych mam, jakimi byłyśmy my same...

    OdpowiedzUsuń
  2. PS, Zdjęcie z wystającymi paluszkami u stóp na górze bloga- genialne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Maya,oby tak było:) Nie mam zamiaru na siłę nikogo przekonywać do BLW, ale chciałabym pokazać, że można inaczej i że wspólne posiłki mogą być przyjemnością! Przy drugim dziecku chyba faktycznie łatwiej wyluzować, poza tym ograniczenia czasowe też robią swoje... No, i widząc jak rośnie w domu jeden "niejadek" poszukuje się jednak innych rozwiązań!

    OdpowiedzUsuń